Disheveled mind
background: Taco Hemingway - Marmur (whole album)
Przeżywam kryzys.
Nie chcę tych matur, nie chcę już szkoły, chcę wypaść z wyścigu szczurów, uciec presji, z lustra patrzę wyglądem niemal tak złym jak rok temu - sina skóra, sine sińce pod oczami, oklapłe włosy.
Czuję taki ucisk, a głowa jeszcze wolna, tyle pomysłów na smyczy mijających godzin, których wciąż jest za mało, życie zaklęte miedzy kartkami podręczników, niby jeszcze jest ze mną, ale kiedy się nie uczę czuję panikę. W ciele tlą się bóle, pulsują migreny, czają się się strachy, moje starania nie wystarczają, a ja nie jestem w stanie dać więcej, bo nie chcę się zatracić. Nocom zdarza się tonąć w morzach łez wylanych u stóp przyszłości, która może nie nadejść i tęsknoty za chwilą zapomnienia.
I wróciłam w końcu tu, bo niebezpieczne lęki ślizgają się dookoła, a wtedy zawsze wracam tutaj, chcę to zrobić od dłuższego czasu, bo choć nauka wisi kamieniem u szyi to wena uskrzydla nadzieją.
Nadzieją. Że uda mi się z tego uciec.
Po raz pierwszy jako podkład podrzucam całą płytę, która wybitnie się do tego nie nadaje, ale wybitnie odzwierciedla to jak się czuję - fatalnie.
Bo zaraz w metrykę wskoczy mi siódemka, a ja czuje się zaszczuta, czuję przerost formy nad treścią, każdy mój tydzień to czekanie na dzień piąty, godzinę wpół-do-osiemnastej, a potem widmo nadchodzącej niedzieli i tej guli w gardle, że znowu muszę biec w złą stronę.
Daleko stąd.
I zgubiłam siebie, nie widzę już siebie, widzę jak umysł przestaje pracować, chęci się poddają, to nie ja, ja krzyczę, wyję, drapię, szaleję, chcę się wydostać z klatki, przestać czuć okrutne znużenie.
Nie macie pojęcia jak często zasypiam i budzi mnie potworne przygnębienie, pomóżcie mi.
Postaram się, obiecuję, bardzo.