Warmest wibes

background: Bring Me The Horizon - Follow You

Zaczniemy od spraw bloga.
Duszyczki niedługo pęknie nam tu - ochrysteboże - 5000 wyświetleń. 5000, na blogu, który w żaden sposób się nie promował, mało tego, wpisy na nim pojawiają się średnio dwa razy w miesiącu, ponadto ten ostatni stanął na trzecim miejscu podium pod względem wyświetleń.
I to niby nie jest dużo, bo zaraz stuknie nam okrągłe 365 i niektórzy zdobywają dziesiątki, setki, skrajnie miliony - ale ja siedzę w coraz przytulniejszej niszy i bardzo za wami przepadam. Serio. Dziękuję wam. Tak obszerniej załatwię to dwudziestego dnia maja, ale chciałam już dzisiaj wspomnieć, bo aż mi się ciepło na tym do niedawna zimnym serduchu zrobiło i na szczycie góry spotkamy się.
Generalnie ostatnie dwa okresy siedmiodniowe pokazały mi, że karma istnieje i ma się dobrze, rodzina powoli się powiększa, część zdrowieje, generalnie dwa zero jeden sześć to jakiś rok euforii wielodawkowanej, a ten przydługi wstęp to do faktu, że zaczęłam pisać coś kompletnie nowego, bo w którymś momencie na Crooked Young straciłam zapał, zaś ten zamysł gniótł mi się w czaszce chwil już parę, zarysy wiszą na tablicy korkowej, a skoro matma to jakoś te dwa tysiące słów spłynęło. Muszę to jakoś rozpracować logistycznie, bo to jednak długi kawałek, dodam iż smutny, a dzisiaj nie mam serca go wstawić skoro lisi brat dał mi takie wzruszenie, walka o jego szczęście nie była łatwa, ale tak podobni reagujemy praktycznie identycznie i razem z nim dzisiaj fruwam.
Zeszły tydzień jednak to był kontratak ciemnej strony, miałam ochotę tłuc zasnutym - jak to określa mój luby - "głupotkami" łbem o ścianę byle skończyć myśleć, zabawne kiedyś to było takie naturalne i codzienne. Wiem, że z tym się nie da wygrać, że to wraca i siedzi na ramieniu w złowrogiej parodii barwnego ptaka na ramieniu egzotycznego korsarza, że dni czasem będą szaroczarne, a śmiertelność kościstym palcem popuka w szyby.
Wiem.
Ale to oznacza moi piękni inaczej, że dekadencja jeszcze będzie powracać na Bezproduktywność! Choćby jutro, jak wam podaruję to całkiem niezłe piśmidło.
Na dzisiaj i jutro chciałam wam przekazać dużo ciepła, które teraz mam w sobie, bo wiem, że wielu z was odczuwa katusze jakie i ja permanentnie niegdyś, okazjonalnie teraz. Ta cała miłość kompletnie psuje zepsucie no na litość boską!
Spokojnej soboty.