Expectations

background: Quqa - Oceany



Stało się.
Wspomniałam kilka postów temu o syndromie pralki, o tym dlaczego mnie tu nie ma, o wielkich przemianach w moim niewielkim życiu. A ponieważ każdy widzi jakąś opcję wynikową i ja takową w swej myśli miałam.
Ale jak wiemy pralka to pralka, i nigdy nie wiemy jak ułoży się pranie po ostatnim obrocie bębna - podobnie jest z życiem. Ale bez najmniejszych skrupułów mogę wyrzec dwa słowa, które na tym blogu nie pojawiły się prawie na pewno nigdy, uwaga moi drodzy, martwi:
Jestem szczęśliwa.
Nie zabijajcie mnie śmiechem, proszę. Dekadencja to coś co w człowieku siedzi na różne wieczności, ale ileż szczęścia daje teraz głupi znaczek czterokołowy, smak zapiekanek, wspomnienie jeziora, jedna piosenka.
Jak bardzo drugi człowiek może nas wyleczyć samą tylko obecnością, niewyobrażalnie, słyszę te jadowite szepty o szczenięcej miłości, ale szczenięta mają w sobie więcej prawdy niż stare wygi, oj moi drodzy wiek nie warunkuje tutaj dojrzałości, ilekroć to powtarzam sama z siebie się śmieję, jak żałośnie coachingowo to brzmi? Fakt jednak faktem, dzięki komuś nie boję się już zostawać sama ze sobą, z ludźmi, ze światem, ktoś nie pozwala i nie pozwoli znowu samotnie wegetować pod dnem, ktoś stał się moją pasją i inspiracją, ktoś stał się moim małym Słońcem, centrum wszechświata, och jak to brzmi. Wyzbyjmy się patetyzmu i dziecinności, dokladnie chwilę temu te dobra przeszły do lamusa. 
Kocham go, czujecie?