Get in | Get out
background: Florence + The Machine - Various Storms & Saints
Zdaję sobie sprawę jak długo mnie nie było.
Życie wokół mnie wiruje, wiecie jestem jak w pralce, tylko nie wychodzę czystsza, a bardziej splamiona, jakby wrzucić granatową bluzkę z białą, ja jestem tą białą, która zostaje zafarbowana. I trafiam do pralki na powrót... Jak to wszystko wygląda? Ano.
Żyję w wielkim zrozpaczeniu, wszyscy to wiemy, wszyscy widzimy, a każda próba wyjścia ma rewers właśnie jego to boli boli boli, Boże widzicie jak słabo mi idzie sensowne pisanie. Przeżywając najszczęśliwsze chwile widzę, że w ogóle nie ma jak się z tego wyplątać, bo nawet w nich jest zakorzenione jakieś wypaczenie i doza cierpienia, a ja w to brnę, bo to są momenty, dla których naprawdę warto, choćby dla wspomnienia po nich, wspomnienia przemarzniętych dłoni po szaleńczej jeździe pustym miastem w środku nocy, wspomnienia dymiących podeszw topiących się w migotliwym blasku ognia, wspomnienia.... A ja już nie mogę dłużej walczyć. Nie mogę poddaję się, poddaję zaplątana w kołdrę zasypiam jakby w mojej głowie ktoś pstryknął wyłącznik, bo nie patrzeć jest najłatwiej.
Boję się.
Nie wiem czy przyznanie się to jakaś słabość, ale tak jestem słaba więc przyznanie się to to co powinnam zrobić chyba. Chyba chyba.... nie ma niczego pewnego. Albo jest, ale nie tak jak powinno być, ale przy całej swojej bezsilności nie poddałam się kompletnie tylko nadzieje mi zostały, to jedyny płomień, którego nie umiem zgasić przy całym staraniu.
Nie wiem. Chyba jeszcze nie jestem w stanie napisać niczego sensownego. Żyję daję wam znak. Odezwijcie się.