Crooked
background: Foo Fighters - Best of You
Powiem wam w sekrecie jedną bardzo słabą rzecz. Cholernie niewyobrażalnie słabą.
Kiedy przychodzi czas podjęcia jedynej słusznej decyzji, czas zamknięcia rozdziału, którego piękno rozbiło się w miliony odprysków raniących duszę i ciało - przychodzi rozpacz. Rozpacz gorsza niż cokolwiek innego, której głębia i moc nie ma nic wspólnego z czasem, bo niektóre rany się nie zabliźniają, a próba ich zamknięcia kończy się takim samym oceanem łez pół roku wte czy we wte. Danie istotom tak tępym jak rodzaj ludzki zdolności odczuwania tak niewyobrażalnie silnych uczuć czy emocji była egzekucją ewolucji. Przegraliśmy tym wszyscy razem, cała ta szara masa jak i każdy z osobna - poczynając bądź kończąc, to bez znaczenia, na tym małym, obecnie fioletowłosym półpunku zawiniętym w miękką bawełnę szlafroka. Konkursowo rozbiłam wszystko w pył, a oddałabym całą moją zbrukaną duszę za to by móc zrobić to jeszcze raz.
Najgorsza jest świadomość, że ktoś usiłuje przywrócić mnie do stanu używalności wszelkimi możliwymi środkami i dzielnie trwać u mojego boku bez względu na wszystko, ktoś kto zasługuje na coś więcej niż truchło z przeżartym przez robactwo żałoby zgniłym wnętrzem, a ja nie jestem w stanie oddać mu niczego, bo niczego nie ma. Została pustka z rozkładającymi się resztkami.
Jedynym moim pocieszeniem jest fakt, że wróciła do mnie bardzo ważna dusza, wróciła tak jak zniknęła - niespodziewanie, a brakowało mi jej niesamowicie. Inne dusze z kolei ku mojemu zdziwieniu pokazują, że słusznie nazwałam je bliskimi, bo trwają dzielnie i trzymają we względnym ogarnięciu.
Nie ma słów by im podziękować, ale i tak - dziękuję.
Dzisiejszy utwór dedykowany jest osobie, której już nigdy nie spotkam, na moją zgubę.