P. M.

background: Coma - F.T.M.O




Cześć i czołem, hej.
Zaskakująco dużo osób zainteresowało się tym co tu się wyprawia. Serio, czy z wami jest coś nie tak?
Żartuję. Fajnie, że ktoś wpadł.

W zasadzie nie ma o czym pisać, albo lepiej - jest tylko ja nie wiem o czym. Bo i co, dzień opisywać? Otwarty, dosłownie. Przedpołudnie spędziłam w mojej przyszłej szkole, moja przyszła szkoła postanowiła odwdzięczyć się zdjęciem, na którym wyglądam jak skacowany jeleń. Taka wymiana, przynajmniej miałam czym pobawić się w ink i photoscapie. Wiem profesjonalizm razi po oczach, ale po wycięciu jednej jeleniej głowy nie mam na razie siły na uzupełnienie twarzy moich znajomych lub nie innymi okazami fauny. Może w przyszłości do tego wrócę.


Nie powiem, żeby ten event mi się do czegoś przydał. Decyzje zostały podjęte, koła i trybiki wprawione w ruch, a te parę miesięcy codziennych odwiedzin wystarczyły zamiast zwiedzania. Przebimbałam trzy godziny słuchając żywej muzyki i nie powiem żeby mi było jakoś szczególnie źle. Poziom jak zwykle latał na wszystkie strony, ale niech żyje bal, ci, którzy mieli godnie reprezentować godnie reprezentowali, wszyscy się bawili i o to chodzi.

Skoro nie ma o czym to po co wystukuje kolejne literki? 
Bo nie mogę spać. Ot co.
Czytanie tych wypocin nie kosztuje nic, a może się zmęczę i padnę w końcu na mą średnioprostą twarz i prześpię te parę godzin. Sen to w ogóle jest śmieszna sprawa, jest a jakby go nie było, oczywiście nie wtedy kiedy potrzeba, ale co zrobisz nic nie zrobisz, życie jest małą ściemniarą jak to usiłował śpiewać jeden z tych wydmuchanych blondasków z telewizji. Znaczy o ile był blondynem, jego aparycja jakoś mi umknęła kryjąc się gdzieś pośród meandrów tekstu zmuszającego mnie do myślenia o przyszłości polskiej muzyki. No hatin', po prostu nie chcę nazywać artystą kogoś kto za dwa lata zniknie z radia zostawiając po sobie kotlet odgrzewany raz na kwartał. Ale słuchajcie czego tam chcecie, ponoć żyjemy w wolnym kraju. 
Korzystając z tego, że i tak nie śpię wpadłam a pomysł równie genialny jak wszystkie (czytaj: zerowo). Nikt z was go nie wykorzysta, ale przynajmniej udawajmy, że to ma jakąś sensowną treść.

(A)ŻYCIOWE PORADY no.1: Jak żyć z minimalną dawką snu?

  1. Kawa. Kawa kawa. Pamiętajcie, że homo homini lupus, a kawa kawa kawa. Nawet najpodlejsza lura potrafi uczynić świat minimalnie lepszym miejscem.
    Słowo-klucz: minimalnie.
  2. Nawet nie udawajcie. Wbijcie się w stare dżinsy, gigantyczny sweter. I się nie czeszcie. Serio to wasze życie. Możecie w nim wyglądać jak przetrawiony eukaliptus po opuszczeniu koali. Jeśli chcecie się czuć bardziej fancy przyznajcie się do tego, bezczelnie zaznaczając, że jeszcze będzie z tego kopi luwak.
  3. Kiedy człowiek nie śpi jest zbyt zmęczony na tworzenie swojej fajniejszej wersji na pokaz. Rozważcie tę myśl.
    Tak, to oznacza, że możecie zachowywać się jak najpodlejsze szmiry w promieniu 10 kilometrów. Macie moje błogosławieństwo.
  4. Myjcie się. To, że punkt numer trzy tokuje o prezencji kloszarda nie oznacza, że macie śmierdzieć jak kloszard. Umiaru trochę, nie zabierajcie innej grupie społecznej przywilejów.
  5. Kawa. Mówiłam o tym? Kawa.

Dziękuję za uwagę i życzę lepszej nocy niż moja